Flamberg to stare wydarzenie, jedno z najstarszych w Polsce. To zaś moja trzecia wizyta na nim, druga pod rząd. Część poniższej recenzji jest lekką powtórką zeszłorocznej, zaktualizowaną o stan obecny. Inne segmenty są nowe. Jeśli interesują Was głównie wnioski, możecie śmiało przejść do punktu ostatniego: Podsumowanie
Flamberg odbywa się na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej w miejscowości Czatachowa – na samym końcu niemal jedynej drogi we wsi. Jest to teren OSP i sołectwa. Bardzo fajny i różnorodny, choć zaznaczmy od razu: jest to totalny wygwizdów bez niczego. Ale zadbali o to, by dobrze się tam żyło.
Konwent ten ewoluował z innego konwentu, którego historia sięga lat 90. – Gladionu. Pod swoją nazwą istnieje chyba od 2002 roku. Organizatorem jest Fundacja Flamberg, a skład organizacyjny ulega zmianom rokrocznie: mniejszym lub większym. W tym roku cyrkową karawanę larpiaków prowadził Tjal, zaś za logistykę odpowiadał Bluemen - co byście wiedzieli kogo nękać pytaniami dodatkowymi.
Ekipa jest doświadczona i rozbudowana, w stosunku do zeszłego roku miałem poczucie, że logistyków jest większa pula, a orgów jakby więcej. Na pewno pomogło szersze wykorzystanie dostępnych ochotników oraz nowo ogarnianej Gwardii Flambergu, jeśli dobrze zapamiętałem nazwę. Z tego co wiem, ponownie na przyszły rok zwiększają zasoby kadrowe.
Pełna wejściówka kosztuje 500zł za cały event, more or less, zależnie od czasu zakupu. Jest to bardzo uczciwa stawka za oferowane warunki program. W tym roku liczba uczestników oparła się o 280 osób, tendencja wzrostowa utrzymuje się, zaś jej granice pozostają kwestią zakładu z organizacją.
Dojazd
Jeśli macie samochód sprawa jest prosta. Jeśli nie jest trochę trudniej. Da się dojechać pociągiem do Myszkowa lub Zawiercia, ale stamtąd, o ile nie macie trochę farta, ktoś musi Was odebrać. Jadąc z obozem na plecach, bywa to ciężkie. Ale jest do zrobienia, a ludzie na konwencie są bardzo pomocni i raczej bez problemu znajdzie się podwózka. Warto to jednak zaplanować wcześniej, w czasie konwentu dostęp komunikacyjny do ludzi jest już słaby.
Warunki
Jest to konwent pod namiotami. Ale naprawdę dobrze zorganizowany. Teren namiotowy jest spory, ma cichsze i głośniejsze strefy, cień i wygodny dostęp. Noce bywają chłodne, ale znośne. Centrum terenu stanowi duża przestrzeń pełna namiotów wspólnych: stref cateringu, gamesroomu, miejscach atrakcji. Również w tym roku na potrzeby bardzo fajnego zespołu Raz Bery Smufi sprowadzono przyczepę od tira na potrzeby sceny. Jest też przestrzeń ogniskowa, dość dobrze ogarnięta. Na obrzeżach głównego terenu obozowego rozstawione są altany przeznaczone dla rpgów.
Higiena
Toalety typu toi toi są ustawione dość gęsto i czyszczone w sensownych odstępach czasu. Niestety firma, która dostarczała je w tym roku okazała się mieć trochę… luźne podejście do ustaleń. Najpewniej zmienią się w przyszłym roku, na kogoś odrobinę mniej leniwego z nawyku.
Prysznice oraz umywalnia znajdują się około 150 metrów od linii namiotów. Krótki spacer. Śmieci są zbierane, jest czysto. Panuje dbałość o otoczenie.
Catering
Zapewnia go przystań Leśniów, jest tam od rana do nocy: https://przystanlesniow.pl/
Nie jest najtańsza (z drugiej strony choć mają pozycje ze sporą marżą serwują za 32zł 2 daniowe zestawy obiadowe, których ja często nie mogłem dojeść, z pakietem dobrego jedzenia wege w opcji), ale dysponuje dużym wyborem dań i napojów i bardziej, niż sensowną ofertą. Obsługa jest pomocna, oraz ogarnia potrzeby larpiaków.
W zasadzie jest to jeden z najlepszych cateringów/restauracji, z jakimi miałem do czynienia na larpach. Dużo lepszy, niż wiele renomowanych hoteli.
Co ważne: program
Oparty o 3 filary i bogaty. Równoważnie traktuje planszówki, rpgi i larpy. Wszystkie otrzymują dobre, racjonalne wsparcie. Dla planszówek i rpgów przeznaczono dedykowane strefy wokół głównej części konwentu, larpy zaś dzielą się w kilku rozproszonych lokacjach: jednych bliższych, drugich dalszych, jeśli ktoś potrzebuje sporego kawałka lasu.
Larpy dość różnorodne, od małych chamberów do dużych terenówek. W tym roku odbyły się wszystkie - 13 sztuk. Pod kątem logistycznym i scenograficznym w zasadzie jako twórcy zostaliśmy bardzo wyręczeni. Ogromna część przygotowań została wykonana za nas, zaś szczegóły logistyki moich punktów programu pod kątem ich ulokowania i tego, co zostanie im zapewnione, przedstawiono mi osiem miesięcy przed konwentem. Nie mam pod tym kątem nic co mógłbym organizacji zarzucić.
Podsumowanie
Wróciłem z Flambergu pełen energii. Twardo twierdzę, że był to najlepszy nie tylko larpowy, ale w ogóle konwent, na jakim byłem. Ciepły, udany i pozytywny. Nie pozbawiony wad czy niedogodności, ale wart wzięcia ich na klatę. Ekipa wkłada wiele wysiłku i serca w ogarnięcie eventu. Widać jak wiele zmieniło się tam od mojej pierwszej wizyty w roku bodajże 2016. W tej chwili jest to miejsce otwarte na nowych i wkładające realny, rzetelny wysiłek w sprawienie, by poczuli się chciani.
Oczywiście, są tam grupy bardzo hermetyczne. Ale konwent i jego organizacja nie są.
Dostosowali też wiele polityk bezpieczeństwa. Problemy rozwiązują w miarę na bieżąco, nie zakopując ich, ale realnie działając. Dają wiele swobody, ale nie wahają się usunąć kogoś, kto przekroczy granice.
W tej chwili Flamberg stał się dla mnie głównym punktem corocznego festiwalowania, i stałym punktem w kalendarzu. Warto dać im szansę, polecam.